Eksploracja kosmosu dawno nie była tak ciekawa ze względu na zupełnie nowego ducha innowacji, jakiego Elon Musk tchnął w skostniały przemysł kosmiczny. Od połowy lat 70 na niebie nad nami nie działo się nic szczególnie interesującego. Do teraz.
„SpaceX i tanie rakiety” to trzeci artykuł z serii „Eksploracja kosmosu dawno nie była tak ciekawa jak teraz. 10 powodów.” Dwa wcześniejsze powody to:
- Za naszego życia przeżyjemy największą przygodę w historii ludzkości
- Najważniejszy od 50 lat czas w historii NASA.
Elon Musk zakłada w 2002 firmę SpaceX. Zaczyna ona od budowy własnego silnika rakietowego oraz niewielkiej rakiety Falcon 1, która ma udowodnić niedowiarkom, że mała prywatna firemka może wysłać coś w kosmos. Trzy pierwsze starty Falcona 1 kończą się porażkami. Udaje się dopiero czwarty start. Na piątą próbę firma już nie miała pieniędzy i mogłaby zwijać interes. Na bazie doświadczeń zebranych przy budowie małej rakiety, SpaceX buduje dużą – Falcona 9, która może wynosić na orbitę ciężkie satelity telekomunikacyjne. Robiąc to co opisałem do tej pory, SpaceX mógłby być ciekawą, dobrze prosperującą firmą. Ale w tym miejscu kończy się to co normalne.
SpaceX nie powstał, aby być dobrze prosperującą firmą. Celem Elona Muska jest uczynienie z ludzkości gatunku międzyplanetarnego, czyli mieszkającego na dwóch różnych ciałach niebieskich. Jeśli wydarzy się jakaś wielka katastrofa na jednym, ludzkość przeżyje na drugim (dinozaury wyginęły bo nie miały programu kosmicznego). W tej chwili wydaje się, że najlepszym miejscem poza Ziemią na nowy dom dla ludzkości jest Mars.
Możesz zupełnie nie wierzyć w ten górnolotny cel Muska. Masz do tego prawo. Może takie abstrakcyjne zapowiedzi i wizje na Ciebie nie działają. Może jesteś urodzonym sceptykiem. Może cenisz w sobie to, że posiadasz dużą dozę zdrowego rozsądku, który trzyma Cię twardo na Ziemi. Mam dla Ciebie dobrą wiadomość. Nie musisz wierzyć w ani jedno słowo Elona Muska, którego wizje owszem wyglądają jak wyjęte prosto z filmu science fiction. Nie musisz. Popatrz tylko na to co już Musk zrobił.
Aby zawieźć na Marsa wystarczająco dużo ludzi (Musk mówi o milionie!) potrzeba drastycznie obniżyć koszty lotów w kosmos. Wysłanie czegokolwiek w kosmos jest trudne i skomplikowane technicznie, więc nic dziwnego, że rakiety kosztują setki milionów dolarów. Samoloty, którymi latamy na wakacje w ciepłe kraje, też nie są tanie, ale jednak kupno biletu do Tajlandii nie wymaga od nas wzięcia kredytu na 30 lat. Powód jest prosty – samolot używany jest przez linię lotniczą przez wiele lat, więc jego koszt rozkłada się na tysiące biletów lotniczych. Rakieta używana jest raz. Dosłownie raz. Raz. Jak drogi byłby lot do Tajlandii jeśli po jego zakończeniu samolot zostałby wyrzucony na śmietnik? A tak jest z rakietami. Spalają się w atmosferze, aby nie zaśmiecać orbity. Rakiety są cudami współczesnej techniki, a są tak samo jednorazowe jak plastikowe sztućce.
SpaceX 21 grudnia 2015 roku po raz pierwszy w historii sprowadził na Ziemię pierwszy stopień rakiety Falcon 9. Ten wyczyn poprzedziła seria spektakularnych porażek, kiedy to Falcony 9 próbowały wylądować bezpiecznie na autonomicznych barkach dronach. Kończyło się to malowniczą eksplozją. SpaceX jednak nauczył się na tych błędach. Kolejny duży krok postawiono w marcu 2017 kiedy to po raz pierwszy wystrzelono używaną rakietę powtórnie w kosmos. Elon Musk lubi nazywać taką używaną rakietę “przetestowaną w locie”.
SpaceX z każdego startu i lądowania robi całkiem niezły show. Start jest transmitowany na żywo. Widoki z rakiety, która osiągnęła orbitę są naprawdę piękne. Niesamowitym jest także możliwość zobaczenia na żywo widoku z kamery z rakiety, która spada z powrotem na Ziemię. A jak już bezpiecznie wyląduje, to warto po tym klaskać, bo nie jest to coś tak rutynowego jak lot rejsowym samolotem.
A to i tak dopiero początek. W 2018 ma wejść do użycia zmodyfikowana wersja Falcona 9, tak zwany Block 5, która umożliwi używanie tej samej rakiety do 10 razy. W tej chwili F9 latają tylko dwa razy. Block 5 ma oznaczać koniec rozwoju Falcon 9. Wtedy SpaceX przerzuci swoje zasoby na budowę BFR – Big F*** Rocket. To ona ma zawieźć pierwszych ludzi na Marsa i skolonizować Czerwoną Planetę. Po drodze będzie zapewne także lądować na Księżycu (ale to już zupełnie inna historia, którą rozwinę w jednym z następnych wpisów).
Cokolwiek się jednak nie wydarzy, możemy być pewni, że dzięki SpaceX nadchodzące lata w podboju kosmosu zapowiadają się nadzwyczaj ekscytująco.