Lot w przestrzeń kosmiczną to przeżycie przekraczające wyobrażenia; kiedy się tego doświadcza, odczuwa się paradoksalnie większą niż kiedykolwiek wcześniej więź z Ziemią – opowiadała w Katowicach podczas Śląskiego Festiwalu Nauki amerykańska astronautka Nicole Stott.
Stott, która jest nie tylko astronautką i inżynierem NASA, ale też malarką, uczestniczyła w gali inauguracyjnej III Śląskiego Festiwalu Nauki w Teatrze im. Stanisława Wyspiańskiego.
Pytana przez dr. Tomasza Rożka, jak właściwie jest w kosmosie, Amerykanka odpowiedziała, że „cudownie”. „Miałam bardzo duże oczekiwania i zostały one mocno przekroczone, w bardzo pozytywny sposób. Rzeczywiście czasem jest ciemno i zimno, ale w stacji kosmicznej czy pojeździe kosmicznym jest podobnie jak tutaj, oprócz tego, że się unosimy w powietrzu, bo nie ma grawitacji” – opisywała.
Jak mówiła, osoby przebywające na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej nie nudzą się, ich dzień pracy jest skrupulatnie zaplanowany. Jak dodała, mimo intensywnej pracy, w tym szczególnym miejscu zmęczenia nie odczuwa się. Większość wolnego czasu załoga spędza patrząc przez okienko. Opisywała, że na stację kosmiczną zabrała farby wodne, ale okazało się, że w stanie nieważkości pewne rzeczy – na Ziemi proste – robi się zupełnie inaczej. Nie da się też namalować tego, co jest za oknem, bo stacja porusza się bardzo szybko – wskazała.
Każdy z członków załogi stacji kosmicznej – opowiadała Stott – ma kajutę do spania o wielkości budki telefonicznej. „To naprawdę wystarczające miejsce, mieści się w nim śpiwór, który jest przypięty do ściany, przestrzeń na rzeczy osobiste i komputer” – zaznaczyła. Z sześciu przedziałów dla załogi tylko w dwóch są okna, ale przeważnie są zasłonięte. „Chodzi też o praktyczne powody, stacja okrąża Ziemię co 90 minut, więc każdej doby mamy 16 wschodów i zachodów Słońca, co mocno utrudniałoby nam spanie” – wyjaśniła.
Stott podkreśliła, że patrzenie na to, co jest na zewnątrz należy do najwspanialszych doświadczeń. „Zanim wybierasz się w takie miejsce, rozmawia się w kolegami, ogląda zdjęcia i filmy, żeby jakoś to sobie wyobrazić, ale nic nas naprawdę nie przygotuje do tego, jak tam w rzeczywistości jest – kiedy widzimy to własnymi oczami i odczuwamy całym organizmem. Jest to coś zupełnie niesamowicie pięknego” – podkreśliła.
Jak dodała, największe wrażanie sprawia obserwowanie Ziemi. „Ta planeta świeci, błyszczy, jakbyśmy pomalowali żarówkę bardzo różnorodnymi kolorami w włączyli mocne światło” – opisywała.
Stott podkreśliła w rozmowie z dr. Rożkiem, że lot w kosmos zmienia każdego, kto tego doświadczył. „Najpierw patrzy się na miejsca znajome, gdzie jest nasz dom. Potem zdajemy sobie sprawę, że cała planeta, cała Ziemia jest naszym domem. Wyobrażałam sobie, że wybierając się w przestrzeń kosmiczną będę oddzielona od planety, a paradoksalnie czułam się bardziej połączona z Ziemią niż kiedykolwiek będąc na niej” – wskazała.
„Można to wyrazić trzema prostymi zdaniami: wszyscy należymy do tej planety, wszyscy jesteśmy Ziemianami, a jedyną granicą jest cienka linia, gdzie kończy się atmosfera ziemska, która nas chroni” – dodała Stott. Zaznaczyła, że kiedy już po locie w kosmos poczuła wyjątkową łączność z Ziemią, teraz odczuwa ją każdego dnia.
Autor: Krzysztof Konopka – źródło: naukawpolsce.pap.pl