Na Marsie istnieje życie. Inteligentne i o wiele bardziej zaawansowane od nas, które jest w stanie pokryć całą planetę siecią kanałów. Czerwone rośliny z oczami — tak, oczami — porastają kontynenty z górskimi szczytami, rwącymi rzekami i głębokimi jeziorami. Co takiego?
Oczywiście nie jest prawda, ale wyobraźnia połączona z coraz lepszymi teleskopami, pozwoliła astronomom w XIX wieku stwierdzić z przekonaniem graniczącym z pewnością, że Czerwona Planeta musi i jest zamieszkana. O Marsie wydano dotychczas wiele książek, mniej lub bardziej naukowych, a we wrześniu na rodzimy rynek trafiła pozytywnie oceniana na świecie pozycja “Mars. W poszukiwaniu życia”. Jej autor David Weintraub, amerykański profesor astronomii, bierze na warsztat barwną i pełną zwrotów historię badania Czerwonej Planety.
Od ogrodu pełnego życia po zimne pustkowie
Wyprawę Weintrauba przez długie dzieje badań Marsa można podzielić na dwa wyróżniające się segmenty, czyli okres przed lotami w kosmos i po. Ten pierwszy dzieje się przede wszystkim na przestrzeni XIX i XX wieku, kiedy to wielu astronomów korzystało z teleskopów do obserwacji Czerwonej Planety. Ich odkrycia i ryciny powierzchni planety opisywano skrzętnie w kolejnych almanachach astronomicznych. Podobnie robi autor, przedstawiając czytelnikowi prace Hugginsa, Cassiniego, Campbella i wielu innych. Wyjaśnia on jak niedokładne instrumenty i usilna chęć znalezienia życia na Marsie doprowadziły wielu astronomów do mylnych wniosków. Skąd brały się hipotezy o inteligentnych istotach zamieszkujących Czerwoną Planetę? Właśnie od astronomów. Jednocześnie przy okazji poszukiwania życia na Marsie dokonali oni znaczących astronomicznych odkryć, w tym Plutona i posunęli samą dziedzinę do przodu.
Przełomem w badaniu Marsa było oczywiście pokonanie granicy ziemskiej atmosfery i wyprawy bezzałogowych statków kosmicznych najeżonych aparatami oraz instrumentami naukowymi. Sondy Mariner wykonały pierwsze zdjęcia Czerwonej Planety, które pozwoliły dostrzec z bliska to, czego astronomowie wypatrywali na niej od setek lat. Lądowanie na powierzchni lądowników Viking ujawniło, że na Marsie nie tylko nie ma życia, ale on sam nie jest zbyt przyjazny do jego utrzymania. Kanały okazały się jedynie naturalnymi tworami, nigdzie nie dostrzeżono śladów starożytnej zaawansowanej cywilizacji, ani nawet czerwonych roślin z oczami. Koncepcje z XIX i wczesnego XX wieku okazały się niczym więcej niż produktem bogatej wyobraźni. Weintraub zwraca uwagę czytelnikowi, że mimo nowych technicznych możliwości, Mars nie został odarty ze wszystkich jego tajemnic. Badacze m.in. odkrywali metan, potem się z tego odkrycia wycofywali, a jakiś czas później do niego wracali wraz z danymi z kolejnych misji. Życia na Marsie poszukujemy do dzisiaj, wysyłając tam coraz bardziej zaawansowane sondy.
Mnie z całej książki najbardziej zainteresował rozdział poświęcony poszukiwaniom wody. Tyle się o niej dzisiaj mówi w kontekście odkryć podpowierzchniowych zbiorników oraz pomiarów objętości biegunowych czap, ale mam wrażenie, że po lekturze książki wiem znacznie więcej, niż wiedziałem przed. Weintraub prezentuje wszystkie ważniejsze badania związane z wodą i tym, gdzie ona powinna na Marsie być i czemu mogła już dawno temu wyparować w kosmos. Przy okazji rozważań o marsjańskiej atmosferze rysuje się deprymująca wizja tego, że nigdy nie będziemy w stanie przeobrazić Czerwonej Planety w świat podobny do Ziemi. W terraformacji nie pomogą nawet bomby jądrowe, sugerowane przez Elona Muska. I tak atmosfera zostanie kiedyś ostatecznie zdmuchnięta przez wiatr słoneczny.
Weintraub wiele stron poświęca także innemu ciekawemu aspektowi badań Marsa, a dokładnie tego, jak wpływały one na kształtowanie w społeczeństwie spojrzenia na naszego planetarnego sąsiada. Rosnąca liczba tytułów i spadające koszty ich wydania pozwoliły wielu ludziom sięgnąć po prasę. Tam spotkali się zarówno z poważnymi publikacjami, jak i czymś na miarę dzisiejszych fake newsów. Ich autorzy, czasem anonimowi, powołując się na nazwiska znanych astronomów, kreślili wizje życia na Marsie i pisali o ostatecznych dowodach na jego istnienie. W powszechnej świadomości ludzi, którzy zetknęli się z marsjańskim tematem, planeta musiała być zamieszkała. Tak twierdzili naukowcy i tak pisała prasa. Obrazek takiego Marsa pozostał w naszych głowach do dziś.
Czy warto sięgnąć po Marsa?
Po “Mars. W poszukiwaniu życia” sięgnąć może każdy czytelnik, niezależnie od swojego poziomu wiedzy na temat astronomii lub planetologii. Jeśli pojawia się bardziej skomplikowany wątek, to autor stara się go jak najlepiej wytłumaczyć. Język jest przystępny, ale nie da się nie zauważyć, że książka napisana jest przez akademika, a nie zawodowego pisarza. Jeśli interesujesz się Marsem, jest to książka dla ciebie i dowiesz się z niej wiele — o samej planecie i o historii jej badania. Jeśli liczysz, że książka jest o kolonizacji (co może mylnie sugerować astronauta na okładce) to raczej się zawiedziesz. Warto jeszcze nadmienić o tym, że w książce znajduje się obszerna bibliografia dzięki której czytelnik może kontynuować badanie Marsa bez pomocy narratora.
W Polsce książka Davida Weintrauba wydana została nakładem Wydawnictwa Naukowego PWN i wszystko byłoby z nią w porządku, gdyby tylko nie starano się wypełnić każdej strony w pełni. Odrobina przestrzeni nie jest zła i ułatwia czytanie.
Książkę możesz kupić bezpośrednio w wielu księgarniach – lubimyczytac.pl
Kosmiczne Książki – to nowy dział na WNMS, gdzie pokazujemy najciekawsze książki dla fana eksploracji kosmosu, astronomii i nauki. Wybieramy książki dla dzieci, młodzieży i starszych miłośników zgłębiania wiedzy o wszechświecie.